

Motorsport okiem kibica
Polska będzie gościć Mistrzostwa Świata po raz pierwszy od roku 1973, toteż teamy nie mają informacji na temat specyfikacji naszych dróg.
Citroen jako pierwszy pojawił się na Mazurach aby przeprowadzić testy niezbędne do prawidłowego ustawienia aut na nadchodzący rajd.
Loeb i Sordo cały poniedziałek i wtorek pracowali nad nastawami zawieszenia. Na krótką pogawędkę wpadł też Krzysztof Hołowczyc, który jako jedyny Polak wystartuje autem klasy WRC podczas "polskiego". Hołek będzie reprezentował zespół Stobarta.
Chevrolet słaby niczym Łada
Weekend w Walencji był kompletnie nieudany dla Chevroleta. Zespół po serii zwycięstw w Marakeszu i Pau może czuć się rozczarowany. Żaden z kierowców nie zdobył nawet punktu.
Tradycyjnie najsłabszym teamem była Łada. Na nic się zdał montaż nowych jednostek napędowych pod maskami 110. Być może sytuacja się poprawi po zapowaidanym debiucie nowego samochodu zbudowanego na bazie Priory.
Ciasno wśród niezależnych
Wśród kierowców niezależnych wygrywali kolejno Tom Coronel i Stefano D’Aste. W klasyfikacji Independents Trophy prowadzi Coronel, który zgromadził dotychczas 82 punkty. Po piętach depczą mu jednak Félix Porteiro i Franz Engstler, mający w swym dorobku po 80 oczek.
Mało który portal podał nazwisko kierowcy, z którym zderzył się Robert. Tytuły wskazują na to, że Vettel wjechał w Kubicę, bo Niemcy nie lubią Polaków. Niektóre miały tylko prowokujące tytuły, w innych na nich się nie skończyło. Co ciekawe, po jakimś czasie od zakończenia wyścigu, owe wiadomości zaczęły być modyfikowane, jakby piszący je ochłonęli z emocji, albo na główne strony trafiły wersje „na brudno”.
Szkoda, że nie skopiowałem co lepszych „kwiatków”. W pamięci utknęło mi zdanie: Niemiec wpieprzył się w Roberta. Mam nadzieję, że autor po prostu za szybko wcisnął „dodaj”, a nie szykuje się do kariery w „Fakcie”.
Kierowcom występującym w międzynarodowych seriach trudno zarzucić ksenofobię. Pracują zazwyczaj w ekipach, w których ludzie pochodzą z najróżniejszych krajów. Nacjonalista miałby dość ciężko. Jeśli ktoś lubi rywalizację między narodami, zapraszam na A1 GP.
Gdybanie czy gderanie
Poza tradycyjnym w polskich mediach „kto zawinił” jest jeszcze kwestia „a czemu tak, a nie inaczej”. Założę się, że podstawową pożywką dla polskich mediów w najbliższym tygodniu (poza piętnowaniem Niemca) będzie kwestia ”po co Kubica wyprzedzał Vettela, skoro mógł spokojnie wziąć trzecie miejsce”.
Cóż, jeśliby go wyprzedził i dojechał na drugim, to jutro byśmy czytali: świetny manewr Kubicy pod koniec wyścigu! Gdyby przegonił jeszcze Buttona, na co była iluzoryczna szansa, to okazałoby się, że Robert a) jest geniuszem, b)jest bogiem, c) Button i Brawn GP są słabi albo przynajmniej nie tak silni jak nam wmawiano.
Z kolei, gdyby Polak dojechał na trzecim miejscu i na koniec sezonu zabrakłoby mu dwóch punktów, np. do tytułu, to odezwałyby się głosy, że „w Australii to mógł jechać mniej asekuracyjnie, trzeba było cisnąć (Niemca)!”. Za dużo w mainstreamowych mediach poruszających tematykę sportów motorowych jest gdybania, dywagacji o mało znaczących informacjach i wydarzeniach , a za mało rzeczowej analizy. Rajdy i wyścigi potrafią być fascynujące i bez tabloidowych sensacji.
Do Europy wciąż daleko
Wzorem są dla mnie brytyjscy komentatorzy motorsportu (poza mędrcami z brukowca Planet F1...), których podejście jest zbliżone to tego, jakie mają sami sportowcy. Potrafią oni mianowicie wyciągać wnioski ze zdarzeń, rzeczowo je skomentować, a nad niepowodzeniami "swoich" zawodników przechodzić do porządku dziennego. Mniej „po co” i „co by było gdyby”, tylko raczej „ maybe next time” i „well, he could win!”.
Wiem, że zrzędzę, ale to przez nadmiar… zrzędzenia właśnie :). Marudzenia mediów i dziennikarzy, popadania ze skrajności w skrajność. Wynoszenia sportowca pod niebiosa jednego dnia i krzyżowania dnia następnego (vide teraz Boruc; swoja drogą, mnie zawsze uczyli, że obrońca nie powinien podawać w światło bramki, bo a nuż piłka podskoczy przed bramkarzem…). A to przecież tylko ludzie.
Drażni i martwi mnie wysyp specjalistów od Formuły 1, którzy jeszcze niedawno mówili „formuła pierwsza” i myślą, że Juan Manuel Fangio to latynoski piosenkarz, który wystąpił kiedyś w Sopocie. Ale to chyba taki sport narodowy: marudzenie i błyskawiczne uzyskiwanie specjalizacji w dziedzinie, która w danym momencie jest popularna.
zdjęcie: http://www.sebastian-vettel.org/