niedziela, 29 marca 2009

„Ratunku, Niemcy mnie biją!” oraz „Po cholerę to zrobił?!”

"Niemiec wyeliminował Polaka!", "Kubica jest przekonany. Niemiec zabrał mu szansę na triumf!", "Kubica bez punktów. Zderzył się z Niemcem!", "Kolizja Kubicy z Vettelem: Kto zawinił?". To tytuły z czołowych polskich portali, Interii, Onetu, Gazety, Wirtualnej Polski, po GP Australii.

Mało który portal podał nazwisko kierowcy, z którym zderzył się Robert. Tytuły wskazują na to, że Vettel wjechał w Kubicę, bo Niemcy nie lubią Polaków. Niektóre miały tylko prowokujące tytuły, w innych na nich się nie skończyło. Co ciekawe, po jakimś czasie od zakończenia wyścigu, owe wiadomości zaczęły być modyfikowane, jakby piszący je ochłonęli z emocji, albo na główne strony trafiły wersje „na brudno”.

Szkoda, że nie skopiowałem co lepszych „kwiatków”. W pamięci utknęło mi zdanie: Niemiec wpieprzył się w Roberta. Mam nadzieję, że autor po prostu za szybko wcisnął „dodaj”, a nie szykuje się do kariery w „Fakcie”.

Kierowcom występującym w międzynarodowych seriach trudno zarzucić ksenofobię. Pracują zazwyczaj w ekipach, w których ludzie pochodzą z najróżniejszych krajów. Nacjonalista miałby dość ciężko. Jeśli ktoś lubi rywalizację między narodami, zapraszam na A1 GP.

Gdybanie czy gderanie

Poza tradycyjnym w polskich mediach „kto zawinił” jest jeszcze kwestia „a czemu tak, a nie inaczej”. Założę się, że podstawową pożywką dla polskich mediów w najbliższym tygodniu (poza piętnowaniem Niemca) będzie kwestia ”po co Kubica wyprzedzał Vettela, skoro mógł spokojnie wziąć trzecie miejsce”.

Cóż, jeśliby go wyprzedził i dojechał na drugim, to jutro byśmy czytali: świetny manewr Kubicy pod koniec wyścigu! Gdyby przegonił jeszcze Buttona, na co była iluzoryczna szansa, to okazałoby się, że Robert a) jest geniuszem, b)jest bogiem, c) Button i Brawn GP są słabi albo przynajmniej nie tak silni jak nam wmawiano.

Z kolei, gdyby Polak dojechał na trzecim miejscu i na koniec sezonu zabrakłoby mu dwóch punktów, np. do tytułu, to odezwałyby się głosy, że „w Australii to mógł jechać mniej asekuracyjnie, trzeba było cisnąć (Niemca)!”. Za dużo w mainstreamowych mediach poruszających tematykę sportów motorowych jest gdybania, dywagacji o mało znaczących informacjach i wydarzeniach , a za mało rzeczowej analizy. Rajdy i wyścigi potrafią być fascynujące i bez tabloidowych sensacji.

Do Europy wciąż daleko

Wzorem są dla mnie brytyjscy komentatorzy motorsportu (poza mędrcami z brukowca Planet F1...), których podejście jest zbliżone to tego, jakie mają sami sportowcy. Potrafią oni mianowicie wyciągać wnioski ze zdarzeń, rzeczowo je skomentować, a nad niepowodzeniami "swoich" zawodników przechodzić do porządku dziennego. Mniej „po co” i „co by było gdyby”, tylko raczej „ maybe next time” i „well, he could win!”.

Wiem, że zrzędzę, ale to przez nadmiar… zrzędzenia właśnie :). Marudzenia mediów i dziennikarzy, popadania ze skrajności w skrajność. Wynoszenia sportowca pod niebiosa jednego dnia i krzyżowania dnia następnego (vide teraz Boruc; swoja drogą, mnie zawsze uczyli, że obrońca nie powinien podawać w światło bramki, bo a nuż piłka podskoczy przed bramkarzem…). A to przecież tylko ludzie.

Drażni i martwi mnie wysyp specjalistów od Formuły 1, którzy jeszcze niedawno mówili „formuła pierwsza” i myślą, że Juan Manuel Fangio to latynoski piosenkarz, który wystąpił kiedyś w Sopocie. Ale to chyba taki sport narodowy: marudzenie i błyskawiczne uzyskiwanie specjalizacji w dziedzinie, która w danym momencie jest popularna.

zdjęcie: http://www.sebastian-vettel.org/

Triumf Buttona. Klęska Kubicy

Podwójnym zwycięstwem ekipy Brawn GP zakończyło się Grand Prix Australii. Robert Kubica odpadł po kolizji.

Jenson Button i Rubens Barrichello, kończąc zmagania na dwóch pierwszych miejscach, w pięknym stylu zakończyli weekend marzeń. Pole position i komplet punktów dla debiutującego teamu, co za początek!

W poprzednich dwóch sezonach Button uzbierał w sumie 9 punktów w 35 wyścigach. Odnosząc drugie zwycięstwo w karierze, już zdołał poprawić ten wynik o punkt.

Na trzecim miejscu sklasyfikowany został, startujący z 18. pola, Lewis Hamilton, mimo, że dojechał jako czwarty. Stało się tak w wyniku kary czasowej nałożonej na Jarno Trullego, który wyprzedził Brytyjczyka podczas neutralizacji. Włoch pożegnał się w ten sposób z najniższym stopniu podium i będzie musiał oddać pamiątkową paterę.

Dla nas najciekawsza była jednak postawa Roberta Kubicy. Polak przez cały wyścig jechał równym, szybkim tempem. Tuż przed końcem zajmował trzecią pozycję i bardzo szybko zbliżał się do prowadzącej dwójki, Buttona i Sebastiana Vettela. BMW „obute” w twarde gumy nadrabiało do bolidów Brawna i Red Bulla, jadących na szybko zużywającym się, miękkim ogumieniu, po sekundę na kółku. Pojawiła się więc szansa na drugie miejsce, a może nawet zwycięstwo.

Na trzy okrążenia przed metą, po błędzie Vettela na wyjściu z szykany, Kubica szybko „dopadł” Niemca i próbował go wyprzedzić po zewnętrznej stronie zakrętu. Niestety, auta zetknęły się i zaczęły obracać, Kubica urwał kawałek przedniego skrzydła. Obaj kierowcy ruszyli dalej, solidarnie jednak uderzyli w bandę po przejechaniu niewielkiego dystansu.




Po tym zdarzeniu na tor wyjechał Safety Car i wyścig zakończył się pod żółtymi flagami.
Update: Po wyścigu, Vettel został uznany winnym kolizji i zostanie karnie cofnięty o 10 miejsc na starcie GP Malezji.

źródło: http://www.formula1.com
zdjęcie:http://www.autosport.com

sobota, 28 marca 2009

Toyota zdyskwalifikowana

Toyota została wykluczona z sesji kwalifikacyjnej. Delegat techniczny uznał, że tylne skrzydło w TF109 jest niezgodne z regulaminem Formuły 1.

Jak pisze FIA w oświadczeniu: "(...) elementy tylnego skrzydła w samochodach numer 9 i 10 wykazują ekstremalną elastycznośc, co narusza Artykuł 3.15 Regulaminu Technicznego(...)".

Artykuł ten mówi, iż skrzydła muszą być sztywno zamocowane i nie mogą mieć możliwości wyginania się ("rigidly secured and (...)not have any degree of freedom").

Rezultaty Timo Glocka (6. miejsce w kwalifikacjach) i Jarno Trullego (8. pozycja) zostały anulowane. Kierowcy zostaną przesunięci na sam koniec stawki.

źródło: http://www.formula1.com
zdjęcie: http://www.toyota-f1.com

Pole position dla Brawn GP

Jenson Button wygrał kwalifikacje do Grand Prix Australii, pierwszego wyścigu sezonu 2009. Robert Kubica wystartuje z 4. pola, a mistrz świata Hamilton dopiero z 20.

Button i jego kolega z teamu Brawn GP Rubens Barrichello, który stanie obok Brytyjczyka w pierwszym rzędzie, nie dali szans rywalom. Byli najszybsi we wszystkich rundach kwalifikacji. Podczas drugiej, tradycyjnie najszybszej, jako jedyni zeszli poniżej 1. minuty i 25. sekund.

Trzecie miejsce zajął niespodziewanie Sebastian Vettel. Czwarty Kubica narzekał, że w uzyskaniu lepszego czasu przeszkodził mu jadący przed nim Rosberg, który naniósł na tor pył z pobocza. Polak może być jednak zadowolony, bo podczas treningów tylko raz wszedł do pierwszej dziesiątki.
KERS nie pomaga

Słabo spisały się auta wyposażone w KERS. Kierowcy Ferrari, Massa i Räikkönen, zajęli odpowiednio 7. i 9. miejsce, Alonso i Piquet z Renault 12. i 17., a Nick Heidfeld z BMW Sauber był 11. Kiepsko pojechali także Kovalainen i Hamilton z McLaren-Mercedes, wykręcając 14. i 15. czas. Dodatkowo, mistrz świata zostanie karnie przesunięty o 5 pozycji w dół, ponieważ w jego aucie trzeba będzie wymienić skrzynię biegów. Jest to sprzeczne z regulaminem, który zakazuje wymiany tego podzespołu częściej niż co cztery wyścigi.

Gorzej niż się spodziewano pojechał, dominujący w piątek, Nico Rosberg z Williamsa, który ruszy z 5. pola. Zupełną katastrofą mogą zakończyć się kwalifikacje dla Toyoty. Wprawdzie jej kierowcy uzyskali czasy w „TOP 10”, jednak prawdopodobnie zostaną przesunięci na koniec stawki. Sędziowie techniczni zakwestionowali bowiem tylne skrzydło w TF109. Według oficjeli jest ono elastyczne, na co nie pozwalają przepisy. W związku z tym, lista startowa przed jutrzejszym GP może jeszcze ulec zmianie.
Zmiana warty

Sobotnie kwalifikacje pokazują, że czeka nas sezon pełen niespodzianek. W wyścigu wystartują trzy typy bolidów. Wyposażone w kontrowersyjne, oprotestowane dyfuzory Brawn, Toyota i Williams. Bolidy z „normalnym” dyfuzorem i KERS (Renault, McLaren, Ferrari, Heidfeld z BMW). Auta z „normalnym” dyfuzorem i bez KERS (Red Bull Racing, Scuderia Toro Rosso, Force India i Kubica z BMW). Można się pogubić.

Zdecydowaną przewagę spośród zespółów z innym dyfuzorem uzyskał, póki co, tylko Brawn GP. O zaletach KERS jeszcze nie dane było nam się przekonać.
Button wreszcie spełniony

W stawce zespołów i kierowców mamy zupełne przetasowanie. Jenson Button, typowany dawniej na następcę Damona Hilla, a nazywany ostatnio najbardziej zmarnowanym talentem dekady, wraca na szczyt.

Pomóc mu w tym może Sir Richard Branson, miliarder i wizjoner. Logo jego koncernu Virgin pojawiło się na samochodach Brawna. Branson był jednym z kandydatów do przejęcia schedy po Hondzie. Nie podjął jednak ostatecznej decyzji o wykupieniu japońskiego teamu.
Uczynił to Ross Brawn, który razem z Bransonem może niespodziewanie poprowadzić do sukcesów zespół, który jeszcze miesiąc temu formalnie nie istniał. Doświadczenie człowieka, który stoi za mistrzowskimi tytułami Schumachera i olbrzymie pieniądze oraz zamiłowanie do wysokich technologii ekscentrycznego bogacza, trudno o lepsze połączenie.
Młody mistrz ma problemy

Na przeciwnym biegunie znajduje się Lewis Hamilton i McLaren-Mercedes. Ten sezon może być prawdziwym testem dla najmłodszego mistrza świata w historii, który już zaczyna przebąkiwać, że byłby „zaszczycony zainteresowaniem jego osobą innych zespołów”. Jeszcze niedawno Hamilton zarzekał się, że chciałby jeździć dla stajni z Woking do końca kariery.
Być może jednak w słabszym aucie będzie umiał udowodnić swoja wartość i pokaże, czy tytuł zawdzięcza w większym stopniu technice czy umiejętnościom.


źródlo: http://www.formula1.com/
zdjęcie: http://www2.brawngp.com/

środa, 18 marca 2009

Zwycięzca bierze wszystko

Wczoraj Międzynarodowa Federacja Samochodowa (FIA) ogłosiła, że mistrzem świata Formuły 1 w nadchodzącym sezonie zostanie kierowca, który odniesie największą liczbę zwycięstw. Dotychczas o tytule decydowała suma zdobytych punktów. Nowy regulamin nie obejmie kategorii konstruktorów.
Punkty zupełnie nie znikną. Będą decydować o końcowej klasyfikacji na pozycjach od drugiej do ostatniej, a także o tytule, w sytuacji, gdy dwóch lub więcej kierowców wygra tyle samo wyścigów. „Oczka” będą przyznawane według klucza 10-8-6-5-4-3-2-1.
Decyzja FIA jest zaskoczeniem. Wydawało się, że FIA przyjmie system proponowany przez Stowarzyszenie Konstruktorów FOTA, w którym miejsca na podium premiowane byłyby odpowiednio 12, 9 i 7 punktami.